Historia o chomiczce Bogusi nadesłana przez Olę
Pewnego niepięknego dnia Bogusia obudziła się rano, ale strasznie się słaniała. Postanowiłam dać jej się wyspać . Lecz po południu wzięłam ją do ręki, a ona się nie ruszała i była lodowata. Oczywiście zaczęłam ryczeć, bo ją bardzo kocham. Moja mama się zlitowała i szybko pojechałyśmy do weterynarza (Dr wet. Paweł Benkowski, Gdynia) - nie chciało nam się wierzyć, że Bogusia odeszła, bo nie było powodu. I w samochodzie chomiczek lekko się poruszył, co dało nam dodatkowej motywacji, żeby jechać do lekarza. Tam natychmiast się nią zajęto, nie zważając na to, że to "tylko" chomiczek, bo słyszałam o przypadkach, że lekarz odmawiał leczenia gryzoni bo to szkodniki (przypomnienie: chomik syryjski nie występuje w Europie, a żyjący na wolności chomik europejski znajduje się na liście zwierząt chronionych). Bogusia już nie dawała znaków życia ale wzięli ją do namiotu tlenowego - ja ciągle płakałam bo żal mi było patrzeć na takie martwe, pozlepiane, zimne futerko. Ale gdy przyjechałyśmy po godzinie, lekarz przyniósł katronik z którego wyłonił się jak zwykle ciekawy świata łepek Bogusi, która zachowywała się zupełnie normalnie. Było to niesamowite zmartwychwstanie, bo Bogusia nawet w komputerze w lecznicy ma wpisaną hipotermię. W zasadzie nie wiadomo co jej się stało, są podejrzenia, że poprzedniego dnia gdy łaziła po pokoju coś zjadła zza szafy ale możliwe, że ma jakąś wadę serca.
Opowiadanie Klary W. o Chrupci i Rodzynku
Pewnego dnia czarna chomiczka syryjska-Chrupcia, obudziła się po smacznie przespanej nocy. Nie należało to do jej nawyków gdyż była nocnym markiem. Tuz obok niej stała druga klatka. Bardzo zaciekawiona poszła na pierwsze piętro swojej klatki gdzie znajdował się jej plac zabaw(stały tam: kółko do zabaw i rurka do chodzenia). Chrupcia weszła na rurkę i staneła na dwóch łapkach. Widać było, ze jest bardzo zaciekawiona tą sytuacją. Z małej klatki wyszedł chomik dżungarski- Rodzynek. Chrupci bardzo się nie spodobał nowy sąsiad i zaczęła go ignorować. Rodzynek jednak chciał się zaprzyjaˇnić. Chomiczka jednak nie zwracała na niego uwagi. Maluszek(Rodzynek) opracował nowy sposób uciekania, a gdyż był bardzo mały to przelazł przez kraty. Nie zauważyłam tego. Wyjełam Chrupkę i ją wypusciłam. Nagle chomiczka nawiała, ale zaraz zobaczyłam biegnącego przed nią Rodzynka, który był wściekły na Chrupcie. Rodzynek poszedł do klatki, ale już nie chciał się zaprzyjaˇnić z Chrupencja. Tymczasem ona zmieniła zdanie. Gdy chciałam żeby biegały koło siebie to Rodzyneczek zaczął strasznie skrzeczeć. Wiecej już nie wypuszczałam ich razem. Po 3 tygodniach gdy wróciłam ze szkoly, zaczełam szukać Maluszka, bo znowu nawiał. Znalazłam go pod łóżkiem... martwego. Strasznie płakałam. Chrupcia była w szoku. Siedziała jak odrętwiała, a potem chciała się udusić wkładając głowę pod kółko gdy to jeszcze się obracało. Może i to smutna historia, ale wiem, że Chrupcia jest najbardziej przyjacielskim chomikiem na świecie. Moja chomiczka ma nadzieje, że kiedyś obok niej zamieszka jakiś chomik dżungarski. Jej marzenie spełni się, ale po wakacjach...Ciąg dalszy po wakacjach...
"In Memoriam" o Maćku, nadesłane przez Ewę
Maciuś był bardzo mądrym chomiczkiem. Oprócz spacerowania ze mnąa po trawnikach i korytarzu w drodze do zsypu, nie raz nie dwa zaskakiwał mnie... Kiedy miałam Maciusia, nie było jeszcze takich wynalazków, jak klatki metalowe, ubikacje... Maciuś mieszkał w dwupoziomowej klatce zrobionej z drewnianej skrzynki na narzędzia z szybką z przodu. Sypialnię i ubikację miał na parterze, a plac zabaw na piętrze. Gdy chciałam się z nim pobawić lub nakarmić, stukałam delikatnie w dach (również z drewna) i wołałam "Maaaciuśśś", po czym maluszek w przeciągu sekundy budził się, biegł na pięterko stawał słupka i czekał, az otworzę klateczkę. Gdy uczyłam się, spał w moim rękawie, nigdy nie gryząc ani nie denerwując się, gdy za szybko poruszyłam reką. Miałam biurko zamykane w regale, gdzie Maciek miał swój drugi domek-posłanie, kołowrotek, jedzonko, ubikację. Raz zdarzyło mi się zamknać go w biurku! Po paru godzinach przypomniałam sobie o tym!!! Zaglądam do biurka, a tam.... Maciek śpi w najlepsze! Był jeszcze obrażony, że go budzę! :-)) Kiedy jadłam obiad, Maciek siadał po drugiej stronie talerza (obiady jadałam przy biurku)i jadł ze mną. Kiedy indziej, gdy jadłam kanapkę z dżemem, Maciek zlizywał go z koniuszka mojego języka!! Maciek był bardzo spokojnym i bardzo mądrym chomiczkiem. I tylko Maciuś z moich chomikow umarł smiercią naturalną... Kiedy pewnego dnia przyszłam ze szkoły, mamcia powiedziała, żebym się nie denerwowała, ale Maciuś usnął... Pamietam, ze strasznie płakałam.. Maciek był tylko mój, ja się nim zajmowałam, sprzatąłam klatkę, dawałam jedzonko... I ja sama Go pochowałam, jak zresztą wszystkie następne chomiczki... Bardzo przeżyłam Jego odejście, ale zawsze najlepszym lekarstwem po stracie chomiczka jest... następny chomiczek ! I tak od tamtej pory miałam jednocześnie minimum dwa chomiczki...
Historia o chomiku Bodziu nadesłana przez Medzię
Parę dni temu sprzątałam mojemu chomikowi Bodziowi w klatkę. Postanowiłam zrobić mu dobrze i wypuściłam go w łazience. Po chwili zobaczyłam że Bodzia nie ma, pierwszą myślą jaką mi się nasunęła to byla myśl, ze wlazł do dziury pod wanną. Nie pomyliłam się-chomik był w dziurze bo usłyszałam drapanie! Nie wiedziałam co robić zawołałam mamę. Chomika za nic nie dało się wyciągnąć z okropnej dziury! Wpadłam w histerię, beczałam przez godzinę czekając aż wyjdzie. Mama zlitowała się i wkroczyła do akcji wzięła smakołyki mojego chomika i połozyła koło okropnej dziury, ale chomikowi najwyrazniej się tam podobało i nie chciał wyjść. Poszłam do pokoju napić się czegoś, ale nagle zobaczyłam moją mamusię nosącą Bodzia! Zaniosłam Bodzia do klatki i zostawiłam, bo postanowił pójść spać. Kiedy wieczorem poszłam zobaczyć co robi mój kochany chomiczek prawie nie zemdlałam: nie było go w klatce! Zostawiłam otwartą klatkę! Pomyślałam sobie, że nie nadaję się do trzymania jakiegokolwiek zwierzątka w domu. Zawołałam mamę, myślałam ze mnie zabije! Zaczęło się szukanie. Po 15 minutach znalazłam Bodzia za szafą. Teraz już pilnuje chomisia na każdym kroku i 6 razy sprawdzam czy zamknęłam klatkę.
Historia Faflunka, nadesłana przez Kasię
Faflunek odszedł. Po tych 5 zastrzykach przez tydzień było lepiej lekarz nawet mówił, że to moze się cofnąć za miesiąc , więc czekałam, w sobotę i niedzielę nawet Faflunek był ożywiony, ale w poniedziałek zauważyłam, że lewa przednia łapka jest bezwładna, lewe oczko załzawione, ropiejące i trzymał je zamknięte, oczywiście cały czas dostawał jedzenie przez strzykawkę i glukozę ale właśnie w sobotę dużo jadł też sam swoich smakołyków, obgryzał kolbę, biszkopciki natomiast wczoraj po przyjsciu z pracy zobaczyłam że leży w kąciku, musiał się tam doczołgać jakoś z domku. Był cały w odchodach swoich - już nie miał siły się myć. Od poniedziałku ginał w oczach i poszłam do dra Wróbla do lecznicy i stwierdził, że w tym stanie to on się tylko już męczy i ta moja miłość go tylko boli bo Faflunek już nic sam nie mógł nic robić. Nawet do miseczki jego musiałam do trzymać. I tak odszedł pierwszy chomik, którego miałam w życiu i po tym wszystkim już nie chcę mieć takiego zwierzątka bo moje nerwy są w strzępach. Nigdy nie przypuszczałam, że tak bardzo można pokochać tak małego stworka zawsze mówli że tylko kot, pies ale okazało się, że Faflun zawojował moim dorosłym życiem. Mam nadzieje, tylko, że się już nie męczy i jest wśród swoich....
ps. A lecznicę Pana Jarosława Gugały i dra Wróbla mogę z całym sercem polecić: Chipina 53a tel 4541806.
ps. A lecznicę Pana Jarosława Gugały i dra Wróbla mogę z całym sercem polecić: Chipina 53a tel 4541806.
Historia Grubasa nadesłana przez Janka i Dorotę
Pewnego dnia, to było lato, jak zwykle bawiłem się moim chomikiem. Po charcach włożyłem go do klatki, jednak przez roztargnienie nie zamknąłem jej. Rano zobaczyłem, że chomika nie ma. Zona zrobiła mi awanturę, gdyż chomika nigdzie nie było. W dodatku był otwarty balkon... Po intensywnych poszukiwaniach musieliśmy przyjąć wersje, iż chomik spadł z balkonu. Szukaliśmy go też pod blokiem, nic z tego. Przepadł. Dwa dni pózniej wyjechalismy do naszych rodziców do innego miasta, byliśmy tam przez tydzień. Wróciliśmy do domu. Od razu wydało mi się podejrzane, że butelki, które stały na podłodze są poprzewracane a jabłko na szafce kuchennej jest obgryzione. Dziury w wykładzinie w w dużym pokoju utwierdziły mnie w przekonaniu, że chomik spokojnie sobie egzystuje w naszym mieszkaniu. Co za radość! Odnalazłem go. Okazało się, że pod szafa z ubraniem zrobił sobie całkiem porządne gniazdko a resztki wykładziny służyły jako wiórki, były tam też kawałki jabłka. Zaradny, samodzielny chomiś.
Pewnego dnia, to było lato, jak zwykle bawiłem się moim chomikiem. Po charcach włożyłem go do klatki, jednak przez roztargnienie nie zamknąłem jej. Rano zobaczyłem, że chomika nie ma. Zona zrobiła mi awanturę, gdyż chomika nigdzie nie było. W dodatku był otwarty balkon... Po intensywnych poszukiwaniach musieliśmy przyjąć wersje, iż chomik spadł z balkonu. Szukaliśmy go też pod blokiem, nic z tego. Przepadł. Dwa dni pózniej wyjechalismy do naszych rodziców do innego miasta, byliśmy tam przez tydzień. Wróciliśmy do domu. Od razu wydało mi się podejrzane, że butelki, które stały na podłodze są poprzewracane a jabłko na szafce kuchennej jest obgryzione. Dziury w wykładzinie w w dużym pokoju utwierdziły mnie w przekonaniu, że chomik spokojnie sobie egzystuje w naszym mieszkaniu. Co za radość! Odnalazłem go. Okazało się, że pod szafa z ubraniem zrobił sobie całkiem porządne gniazdko a resztki wykładziny służyły jako wiórki, były tam też kawałki jabłka. Zaradny, samodzielny chomiś.
Kika-chomik jeden na miliard, nadesłane przez Olę
Po południu, jak zwykle koszmarne nudy. Na wakacje całe życie się porozjeżdżało. Postanowiłam z moją koleżanką, która jeszcze nie zdążyła odjechać wybrać się do zoologa i pomóc jej w wyborze chomika. Dziewczyna młodsza o rok, ale o chomikach wiedziała wiele. Weszliśmy. W schowanym w cieniu akwarium bawiły się cztery malutkie chomiczki. Nie mogłyśmy się na żadnego zdecydować. Nagle dostrzegłam jednego niebawiącego sie z innymi i od razu się w nim (jak sie potem okazało niej) zakochałam. Koleżanka też ją zobaczyła i postanowiła kupić. Akwarium i przybory miała po odeszłym chomiku, który cieszył się swego czasu sławą najbardziej nieznośnego gryzonia w okolicy. Imię brzmiało Jędza:):).
Idąc z chomiczkiem w pudełku dyskutowałyśmy nad imieniem. Postanowiono: jeśli to on to będzie Tuptuś, a jak ona Kika. Na początku koleżanka nie dawała mi dojść do chomiczka, ale pózniej jak w miarę się jej nudził ja stawałam się opiekunem tego "obojniaka". Obojniaka dlatego, że chomiczek nie chciał dać się poddać przegladowi. Jednak pewnego pamiętnego dnia, chomiczek ułaskawiony góra smakolyków pozwolił łaskawie się obejrzeć. Dziewczynka! Moje imię zwyciężyło i zostala Kikia. Kremowo-biala, słodziutki pyszczek, pozorne lenistwo i ogromne przywiązanie do mnie. Przyznam, tego nie-mojego chomcia kochałam bardziej jak własnego. Co dzień, po szkole póki nie nastawała zima pędziłam do Kiki na deskorolce z jedzonkiem i koniczynką, nowa kolbą i paroma dropsami w kieszeni. Zimą szłam piechotą. Zrobiłam dla Kiki chomikowy plac zabaw z piaseczkiem, kołowrotkiem i drabinkami. Codziennie odbywały się tradycyjne przejażdżki w kapturze mojego ulubionego czerwonego polara, podczas kiedy koleżanka latała za mną z lalka Barbie. Koleżanka, której chomiczek obrzydł i chciała sobie kupić nowego nie interesowała się nim zupełnie, ale mi go oddać nie chciała. Tak więc żyła sobie Kika i żyłam sobie ja. Pierwszego listopada kiedy jechałam z cmentarza do Kiki z paczką kolb przed dom wyszła ta moja koleżanka z zadowoloną miną:
-"Ten okropny szczur zdechł mamusia mi kupi ładniejszegoooo i on bedzie miał dzieci!
Nie panując nad deskorolką wywaliłam się w sam środek błotnej kałuży. Przy okazji walnęłam się w nos. Lzy, krew i błoto tak się zmieszały że musiałam wygladac koszmarnie. Dzwignęłam się z ziemi deskę pod pachę i pobiegłam za tą "koleżanką " do jej domu. Dobiegłam do wielgachnego akwarium, które sama urzadząłam. Kiki tam stała i jak zwykle patrzyła sie na mnie tymi, wielkimi czarnymi oczkami, tylko, że tak, tak dziwnie, nieprzytomnie.... Wziełam ją w ręce. Była przerażająco zimna. Zaczęłam szlochać. To przecież niemożliwe. Wciąż zdawało mi się że Kika ma parę miesięcy, a tak naprawdę przeżyła parę ładnych lat. Jej drobniutkie ciałko spoczęło na drugi dzień w mokrej ziemi, przykryte złotymi liścmi, a listopadowa pogoda, też zapłakała deszczem nad tym wyjątkowym zwierzaczkiem.
Wielki strach - spotkanie chomika z psem, historia nadesłana przez Kasię z Gdyni
Pewnego dnia raczej nawet ważnego bo w imieniny mojej mamy Pinia czuła się świetnie zawsze radosna i pełna życia. Wieczorem nie spodziewałam się że goście przyjdą z psem. Mama powiedziała żebym poszła po nią aby oczywiście pochwalić się jaka ona piękna, cudowna i śmieszna. Pinia jak tylko zobaczyła psa znieruchomiala i oczy rozwarły jej się szeroko a ona dygotała. Bała się bardzo więc zabrałam ją do swojego pokoju przytuliłam lecz nic się nie zmieniło. Pomyślałam, że się uspokoi jak będzie sama. Włożyłam ja do klatki i "Wepchnęłam do domku" troszeczkę wtedy się tam usadowiła. Gdy za 5 min wróciłam i spojrzałam stała tak jak ostatnio. Dałam jej pestke z dyni. Przyjęła ją delikatnie. Dałam jej spokój na 30 min i już się uspokoiła. Tak sie bałam,że łzy same płynęły mi z oczu. Uświadomiłam przynajmniej sobie jedną rzecz - chomik i pies nie żyją w zgodzie.
Pewnego dnia raczej nawet ważnego bo w imieniny mojej mamy Pinia czuła się świetnie zawsze radosna i pełna życia. Wieczorem nie spodziewałam się że goście przyjdą z psem. Mama powiedziała żebym poszła po nią aby oczywiście pochwalić się jaka ona piękna, cudowna i śmieszna. Pinia jak tylko zobaczyła psa znieruchomiala i oczy rozwarły jej się szeroko a ona dygotała. Bała się bardzo więc zabrałam ją do swojego pokoju przytuliłam lecz nic się nie zmieniło. Pomyślałam, że się uspokoi jak będzie sama. Włożyłam ja do klatki i "Wepchnęłam do domku" troszeczkę wtedy się tam usadowiła. Gdy za 5 min wróciłam i spojrzałam stała tak jak ostatnio. Dałam jej pestke z dyni. Przyjęła ją delikatnie. Dałam jej spokój na 30 min i już się uspokoiła. Tak sie bałam,że łzy same płynęły mi z oczu. Uświadomiłam przynajmniej sobie jedną rzecz - chomik i pies nie żyją w zgodzie.
Chomik a 3 letnia siostra, historia nadesłana przez Diofantosa
Mama jakoś dziwnie się odrazu zgodziła na chomika. W zamian za idealne posprzątanie pokoju pojechaliśmy do Anna Zoo w Jankach. Chieliśmy syryjskiego rudo-białego ale nie było więc kupiliśmy czarno-białego. Nazwaliśmy go Blade (czyt.blejd). Mój tata nie był za bardzo zadowolony. Kupiliśmy tez kulę do biegania po pokoju. Wsadziliśmy go do kuli a moja siostra 3-letnia wzięła tą kule(razem z chomikiem)i nią rzuciła. To się powtórzyło jeszcze raz. Niestety nie chciał się oswoić i zaczął chorować. Miał cały brzuszek posklejany. Był tak chory że mimo ze był nie oswojony nie uciekał chcieliśmy iść do weterynaza ale mama powiedziała że by umarł podczas drogi i pewnie miała rację. Kiedy mieliśmy go równe dwa tygodnie zmarł. Pochowaliśmy go przy naszym tarasie.
Mama jakoś dziwnie się odrazu zgodziła na chomika. W zamian za idealne posprzątanie pokoju pojechaliśmy do Anna Zoo w Jankach. Chieliśmy syryjskiego rudo-białego ale nie było więc kupiliśmy czarno-białego. Nazwaliśmy go Blade (czyt.blejd). Mój tata nie był za bardzo zadowolony. Kupiliśmy tez kulę do biegania po pokoju. Wsadziliśmy go do kuli a moja siostra 3-letnia wzięła tą kule(razem z chomikiem)i nią rzuciła. To się powtórzyło jeszcze raz. Niestety nie chciał się oswoić i zaczął chorować. Miał cały brzuszek posklejany. Był tak chory że mimo ze był nie oswojony nie uciekał chcieliśmy iść do weterynaza ale mama powiedziała że by umarł podczas drogi i pewnie miała rację. Kiedy mieliśmy go równe dwa tygodnie zmarł. Pochowaliśmy go przy naszym tarasie.
Historia o infekcji oka u Bubusia nadesłana przez Noemi
Pod koniec listopada Bubulek zachorował. Na początku wydawało się, że to nic poważnego - na górnej powiece lewego oczka pojawił się jakby malutki jęczmień. Jęczmień się powiekszał, na szczęście wcześniej czytałam sobie na tej wlaśnie stronie o zapaleniu oczka u chomika i zaczęłam coś podejrzewać. 01.12.01r. na oczku Bubusia pojawił się jakby glut (ropa), a na brzuszku: pod paszką i na tyłeczku miał krew. Jak się pózniej okazało prawdopodobnie kiedy gulka na powiece pękła wyleciała ropa z krwią, którą rozprowadził sobie po brzuszku przy czyszczeniu futerka. Następnego dnia poszłam z nim do weterynarza, który dał nam kropelki Gentamicin 0,3% i muszę mu zakrapiać oczko. Teraz jest już lepiej.
Pod koniec listopada Bubulek zachorował. Na początku wydawało się, że to nic poważnego - na górnej powiece lewego oczka pojawił się jakby malutki jęczmień. Jęczmień się powiekszał, na szczęście wcześniej czytałam sobie na tej wlaśnie stronie o zapaleniu oczka u chomika i zaczęłam coś podejrzewać. 01.12.01r. na oczku Bubusia pojawił się jakby glut (ropa), a na brzuszku: pod paszką i na tyłeczku miał krew. Jak się pózniej okazało prawdopodobnie kiedy gulka na powiece pękła wyleciała ropa z krwią, którą rozprowadził sobie po brzuszku przy czyszczeniu futerka. Następnego dnia poszłam z nim do weterynarza, który dał nam kropelki Gentamicin 0,3% i muszę mu zakrapiać oczko. Teraz jest już lepiej.
Historia o chomikach Moniki
Miałam 3 chomiki syryjskie. Pierwszego "Dudusia" (samca) dostałam od wujka, miał już ponad rok i chorobę oka. Moja mama smarowała mu oko maścią ale zdechł. Drugiego o imieniu "Binguś" (samca) dostałam od przyjaciółki, bo jej samiczka się okociła, czy ochomiczkowała. Bingusia miałam ponad 2 lata i zauważyłam u niego kłopoty ze skórą. Pojechałam więc do weterynarza, a on oświadczył, że chomik jest stary i może zapisać mu witaminki. Powiedział iż przeżyje jeszcze dwa, trzy dni. Popłakałam się na miejscu. Miał rację, umarł po 3 dniach. Moj trzeci chomik był "Pysio". Kupiłam go we wrześniu tego roku w sklepie zologicznym. Zył zaledwie 2 miesiące, ponieważ w nocy uciekł mi z klatki i wskoczył do wiadra od mopa umieszczonego w łaziece i wypełnionego wodą (przez moją Mamę, która myła wieczorem podłogę) Rano zastałam go utopionego.
Miałam 3 chomiki syryjskie. Pierwszego "Dudusia" (samca) dostałam od wujka, miał już ponad rok i chorobę oka. Moja mama smarowała mu oko maścią ale zdechł. Drugiego o imieniu "Binguś" (samca) dostałam od przyjaciółki, bo jej samiczka się okociła, czy ochomiczkowała. Bingusia miałam ponad 2 lata i zauważyłam u niego kłopoty ze skórą. Pojechałam więc do weterynarza, a on oświadczył, że chomik jest stary i może zapisać mu witaminki. Powiedział iż przeżyje jeszcze dwa, trzy dni. Popłakałam się na miejscu. Miał rację, umarł po 3 dniach. Moj trzeci chomik był "Pysio". Kupiłam go we wrześniu tego roku w sklepie zologicznym. Zył zaledwie 2 miesiące, ponieważ w nocy uciekł mi z klatki i wskoczył do wiadra od mopa umieszczonego w łaziece i wypełnionego wodą (przez moją Mamę, która myła wieczorem podłogę) Rano zastałam go utopionego.
Dumbell, opowiadanie nadesłane przez Kati
Był słoneczny, pogodny dzien. Mi strasznie się nudziło i mama dała mi zajęcie-sprzątanie. Nie odpowiadało mi to, ale sprzątnęłam kuchnię i miałam iść wyrzucic śmieci. Poszłam zrezygnowana do naszego osiedlowego pudła na śmieci. Owtorzyłam go by wrzucić zawartość mojego wiaderka i usłyszałam pisk. Znalazłam małe pudełko po hamburgerze z McDonalda. Poniewaz piski wciaż trwały to wzięłam pudełeczko i otworzyłam je a tam był...CHOMIK. Byłam zdziwiona i to strasznie. Wzięłam pudełko i pobiegłam do domu. Mama powiedziała, że mogę zatrzymać chomika, lecz muszę iść z nim do weterynarza. Pani Patrycja powiedziała, że chomik jest zdrowy i, że to samczyk oraz dżungarek. Nazwałam go Dumbell. Wzięłam moje kieszonkowe i kupiłam mu klatkę z pięterkiem, kołowrotek, miseczkę, trociny, jedzenie, kulę, huśtawkę i poidełko. Zadowolona poszłam do domu. Dumbellek jest bardzo szczęśliwy. Chociaż był wyśmiewany przez moje koleżanki teraz żyje mu się dobrze. Cieszę się, że mam Dumblla. W galerii są jego zdjęcia.
Był słoneczny, pogodny dzien. Mi strasznie się nudziło i mama dała mi zajęcie-sprzątanie. Nie odpowiadało mi to, ale sprzątnęłam kuchnię i miałam iść wyrzucic śmieci. Poszłam zrezygnowana do naszego osiedlowego pudła na śmieci. Owtorzyłam go by wrzucić zawartość mojego wiaderka i usłyszałam pisk. Znalazłam małe pudełko po hamburgerze z McDonalda. Poniewaz piski wciaż trwały to wzięłam pudełeczko i otworzyłam je a tam był...CHOMIK. Byłam zdziwiona i to strasznie. Wzięłam pudełko i pobiegłam do domu. Mama powiedziała, że mogę zatrzymać chomika, lecz muszę iść z nim do weterynarza. Pani Patrycja powiedziała, że chomik jest zdrowy i, że to samczyk oraz dżungarek. Nazwałam go Dumbell. Wzięłam moje kieszonkowe i kupiłam mu klatkę z pięterkiem, kołowrotek, miseczkę, trociny, jedzenie, kulę, huśtawkę i poidełko. Zadowolona poszłam do domu. Dumbellek jest bardzo szczęśliwy. Chociaż był wyśmiewany przez moje koleżanki teraz żyje mu się dobrze. Cieszę się, że mam Dumblla. W galerii są jego zdjęcia.
Jeżeli chcesz się podzielić ciekawostkami, opowiadaniami lub poradami na temat chomików nadeślij je na e-mail . Wybrane materiały nadesłane przez mie zostaną zamieszczone na tej i natępnych stronach.